Antarktyda od zawsze była na mojej liście marzeń. Nie ukrywam, łatwo nie było. To bardzo surowa kraina, gdzie nie ujrzymy drzew, miast i gór, lecz rozciągającą się po horyzont lodową pustynię. Jedyne wyjątki to niewielkie bazy polarne, które sezonowo lub całorocznie zamieszkiwane są przez naukowców.
W podróż tę zabrałam książki, które uwolniłam na Antarktyce. Pozostały na wyspie Galindez wśród ukraińskich przyjaciół, na polarnej stacji naukowo- badawczej im. Vernadskiego ( poniżej 65 stopnia szerokości geograficznej południowej), jak również na statku Ushuaia, który był moim domem w rejsie na siódmy kontynent.